Archiwum | Rozwój osobisty

JimB40's Shoots of Life - October 2011

Octo­ber was hot. Sum­mer was sor­ry for so many tears and was try­ing to say sor­ry. Love­ly bike trip to Kon­stan­cin. Lear­ning how to cook bit­ki. More equ­ip­ment to my home stu­dio and fasio­na­ble disk for daily bac­kup. Play­ing guitar when possi­ble makes me easy-going. Darek Jan­kow­ski was damn right. Ana­sta­zja went home so I did a wed­ding with Grze­gorz as second. Out of sud­den with one small signa­tu­re I beca­me a god father of this mar­ria­ge. Love tho­se events. The only con­stant thing is chan­ge. Fre­ema­n’s „Pho­to­gra­phers mind”. Slow­ly intro­du­cing spe­edli­ghts in my pho­to mind. Next wed­ding. Friends. Aga­in lot of posi­ti­ve people. I almost got kil­led by truck going back at 4am in total mist. Weather spo­ils. Cross from Biesz­cza­dy for my mum. This pro­ject lasted one year. One has to be stub­born. Joy of cre­ation aga­in. Mar­ti Stu­dio takes pla­ce in my mind. Wor­kin on quali­ty of pho­to pro­ducts & reading a lot abo­ut it. The last day of Octo­ber was warm and ple­asant. Thank you for being part of my life.

Zobacz cały wpisNapisane przez w

JimB40's Karma Equity™

JimB40 Karma Equity™

Rów­no­wa­ga w przy­ro­dzie być musi. Czy się nam to podo­ba czy nie. Nie zależ­nie od tego jak bar­dzo byśmy sta­ra­li się ją zbu­rzyć, wra­ca do sta­nu rów­no­wa­gi. Ludzie z kra­ju, w któ­rym komu­kol­wiek spoj­rzeć pro­sto w oczy sta­no­wi nie­ja­ki pro­blem, odkry­li to tysią­ce late­mu. Ja, przez porów­na­nie, nie tak zno­wu daw­no. Lepiej późno niż później.

Mądra wróżka o tym wie i to nie dzi­wi. Pyta­nie czy wie o tym mądry czło­wiek lub mądry przed­się­bior­ca? Ponie­waż zawsze cią­gnę­ło mnie do mądrych (w przy­pad­ku kobiet ze wska­za­niem na atrak­cyj­ne do kom­ple­tu) zasa­da ta jest mi bli­ska.

Pro­sty czar­no-bia­ły sche­mat pozwa­la ogar­nąć wie­le rów­nań:

i wie­le innych… wyjąt­ko­wo uni­wer­sal­nie sobie to ktoś wymy­ślił.

Pierw­sze olśnie­nie przy­nio­sła foto­gra­fia. Im wię­cej dobrych rze­czy oglą­dasz, tym wię­cej dobrych rzczy two­rzysz. Dru­gie z pisa­niem. Im wię­cej badzie­wia czy­tasz, tym gorzej idzie Ci pisa­nie. Trze­cie z oto­cze­niem. Tu już mamy lokal­ną mądrość „Z kim prze­sta­jesz takim się sta­jesz”.

I tak przy­szedł czas, żeby ubrać moją kar­mę w wizu­al­ny pro­jekt. JimB40 Kar­ma Equ­ity™. Wszę­dzie tam gdzie pozy­tyw­ne efek­ty w moim życiu spo­wo­do­wa­ne były czy­jąś ener­gią, zosta­je to jasno zako­mu­ni­ko­wa­ne świa­tu. Jesli była to pozy­tyw­na ener­gia, część z niej zosta­je prze­ka­za­na dalej. Jeśli nega­tyw­na (tak, tak) prze­ka­za­ne dalej zosta­ją spo­trze­że­nia a cza­sem ostrze­że­nia.

JimB40 Kar­ma Equ­ity™ ofi­cjal­nie ujrza­ło ten świat.

Trzy­ma­jąc się swo­ich zasad (nic gor­sze­go niż wci­ska­nie komuś mądro­ści, któ­rych same­mu się w życiu nie sto­su­je) za czas jakiś pęp­ko­we będzie. Che­ers 🙂

Zobacz cały wpisNapisane przez w

True Stories - Vain Expectations?

Była tak­że inna chwi­la, któ­rej nie zapo­mnę,
Był raz wie­czór roz­ma­rzo­ny i nadzie­je płon­ne

Sor­ry for no trans­la­tion. In the mean­ti­me pic­tu­re has to spe­ak for itself, whi­le I look for the pro­per trans­la­tion of Marek Gre­chu­ta song. He was one of the most influ­en­tial polish arti­sts.

Pho­to used in this TS have a file name IMG_9666.JPG and this was not plan­ned.
It’s the publish time what WAS plan­ned. 6:60 plus 6 🙂

Zobacz cały wpisNapisane przez w

JimB40's Shoots of Life - September 2011

Sep­tem­ber. Sur­pri­sin­gly bet­ter then all sum­mer. Scho­ols starts the­ir lofty mis­sion. This year one of my pre­cio­us is the head of the scho­ol. Lap­top dec­la­red gene­ral stri­ke. Mis­sing my two whe­els. Warp4 go into the pha­se of review habit. Pho­to ses­sion with pho­to­gra­pher as a model. Why not? Stro­bist day. I make good use of a bor­ro­wed lamp, ken­nel and three kids. Bar­ce­lo­na. Kind of day­dre­am. No sle­ep. Stun­ning views from the top of sur­ro­un­ding hills. My favo­uri­te food. My favo­uri­te com­pa­ny. Two whe­els eve­ry­whe­re. Puk­ka hedo­nist. If only north-spa­in women knew what heels were inwen­ted for. Bru­xel­les then appe­ared as a sle­epy city. War­saw then appe­ared as … Come back was tough. Fla­men­co by Sau­ra was tougher. My pre­cio­us gets her ankle twi­sted. Time to fare­well sum­mer. Dan­ce flo­or is the right pla­ce to do it. Isn’t it?

Zobacz cały wpisNapisane przez w

JimB40's Shoots of Life - August 2011

August. Began with flo­od. Tho­se lit­tle rain­drops came in bil­lions for­ming wave that con­stan­tly inva­ded my castle. That was epic bat­tle. Twen­ty four hour per day. After five days inten­si­ty of attack lowe­red but then moistu­re for­ce and mold squ­ad appe­ared. Per­ma­nent sie­ge. In this con­text short Biesz­cza­dy bre­ak was like a resur­rec­tion. Poło­ni­na Wetliń­ska conqu­ered. Guitar dome­sti­ca­ted. Nice people met. Pho­tos taken. Inc­lu­ding quick and spon­ta­ne­ous ses­sion with Lady Domi­ni­que in San­do­mierz. My Guar­dian Angel gets fian­cée. Epson. Final­ly in-house hi-quali­ty prints possi­ble. Ano­ther cri­sis needs my atten­tion. Memo­ry card with pho­tos cra­shes. Lil­ly pas­sed away. One Lil­ly come ano­ther one go. Losing stre­ak con­ti­nu­es in form of acci­dent whi­le riding my Vespa on rainy day. I’m badly cut up. So is my Vespa. Pre-wed­ding meeting ends with some disco­ve­ries regar­ding emo­tions. Visit in a friends sta­bles brings beau­ti­ful pic­tu­res. August was bit­ter swe­et.

Zobacz cały wpisNapisane przez w

JimB40's Shoots of Life - July 2011

July was whim­si­cal. Cold and rainy. Novem­be­r’s twin. Except quan­ti­ty of light. Only Vespa calen­da­r’s girl remin­ded me it was beaching time. Tried to move to a new pla­ce but fresh memo­ries of last year remo­val kept me in pla­ce. First life­sty­le ses­sion went smo­oth. Just be your­self with me. Lil­la­’s chri­ste­ning. The church was full of people and came­ras. Nowa­days eve­ry­bo­dy is pho­to­gra­pher. Aga­inst all odds my first Vespa Adven­tu­re hap­pe­ned. All of rain gives a bre­ak and I spent few love­ly days on Kru­ty­nia river with friends. Rowing & admi­ring. Pain in sho­ul­der tried to chan­ge the plan. Pain was dismis­sed. Kamień. Ulti­ma­te desti­na­tion. Life came full circ­le after 20 years. The door was shut. Won­der­ful and full of posi­ti­ve ener­gy meeting with Mariusz in War­saw. My friends moved to a wooden house near War­saw. Bunch of flo­wers. My old habit being first time in a new house. Appro­aching fin­nish July star­ted to cry real­ly strong. „Rain drops kept fal­lin” on my head …”. If only knew how many tro­ubles they would give trans­for­ming them­self into the flo­od.

PS.
Sin­ce I’m four mon­ths late with Sho­ots of Life I’ll publish one eve­ry week in Novem­ber

Zobacz cały wpisNapisane przez w

Pióro, sprawy i ich stosy

Moje Pisa­nie wyma­ga ciszy. Nie zawsze tej zewnętrz­nej z pew­no­ścią jed­nak tej wewnętrz­nej. Kie­dy w środ­ku się kotłu­je, sło­wa nie chcą się skła­dać w zda­nia. Cho­ciaż wiem, że Moje Pisa­nie ma dobry wpływ na mnie, pió­ro leża­ło ostat­nio samot­ne. Od cza­su do cza­su tyl­ko zaszczy­ci­łem je doty­kiem swo­jej dło­ni a ono za każ­dym razem wyśli­zgi­wa­ło się nie­ba­wem. Czy to z powo­du hała­su, czy też nie­za­pla­no­wa­nej i nie­spo­dzie­wa­nej podró­ży w obję­cia Mor­fe­usza.

Moje Pisa­nie ma duży prio­ry­tet u mnie. Oprócz prio­ry­te­tu jed­nak, trze­ba umieć wygo­spo­da­ro­wać Czas. Czas zaś, ma ten­den­cję do bycia zawłasz­cza­nym. Zawłasz­cza­nym przez Spra­wy. Przo­du­ją zaś w tym Nie­by­wa­le Waż­ne Spra­wy, któ­re tłu­ką się o pierw­sze miej­sce z Nie­cier­pią­cy­mi Zwło­ki Spra­wa­mi. Na swo­ją oka­zję aby wysfo­ro­wać się do przo­du, cze­ka­ją zaś w kolej­ce Nie­sa­mo­wi­cie Cie­ka­we Spra­wy.

Wio­sną odkry­łem uro­ki wcze­sne­go poran­ka. Kie­dy cisza wko­ło uspo­ka­ja zmy­sły. Zanim jesz­cze mia­sto wybu­dzi się w zgiełk dnia a NWS, NZS oraz NCS pochra­pu­ją przez sen. Wte­dy wła­śnie był czas na Moje Pisa­nie. Lato nie­ste­ty wraz z przy­ziem­ny­mi pro­ble­ma­mi zdro­wia i eko­no­mii zabra­ło mi poran­ki. Jesień zaś jasne poran­ki zamie­ni­ła w śro­dek nocy.

Moje pisa­nie przy­cho­dzi i odcho­dzi. W odróż­nie­niu od Moje­go Życia, kóre jest na wciąż i nie­prze­rwa­nie. Moje Życie jest jak model­ka z wiel­kim ego. Wyma­ga cią­głej uwa­gi. Pod­rzu­ca mi te trzy­li­te­ro­we skur­czy­by­ki z komen­ta­rzem „pil­nuj i ogar­niaj”. Czło­wiek więc pil­nu­je ile wle­zie i ogar­nia z nie­mniej­szym zapa­łem. Chwi­la nie­uwa­gi jed­nak lub zwol­nie­nia tem­pa i Spra­wy zaczy­na­ją się pię­trzyć. Ukła­da­ją się w Sto­sy. Ele­ganc­ko jed­na na dru­giej. Sto­sy, co do któ­rych nie podej­mę decy­zji, two­rzą wko­ło mnie szczel­ne ogro­dze­nie, zza któ­re­go nic widać. Sko­ro nie widać nic, to tym bar­dziej nie widać kie­dy przy­cho­dzi Moje Pisa­nie. Stoi więc tam pod tym ogro­dze­niem bez dzwon­ka przez czas jakiś. Jak się znu­dzi tym cze­ka­niem to sobie idzie.

Sto­sy spraw trze­ba więc likwi­do­wać. W ten czy inny spo­sób. Ostat­nio pod jeden z nich pod­ło­ży­łem ogień. Jeśli były w nim Napraw­dę Waż­ne Spra­wy to wró­cą. Napraw­dę Waż­ne Spra­wy wyzna­ją bud­dyzm i rein­kar­nu­ją. Nie­ste­ty robią to zwy­kle w nie­od­po­wied­nim momen­cie. Pocie­sza mnie myśl, że zza spa­lo­ne­go sto­su wyło­ni­ło się Moje Pisa­nie któ­re zbie­ra­ło się do odej­ścia. W tej rado­ści dru­gi stos kop­ną­łem żeby zro­bić przej­ście. Teraz sta­ram się nie spo­glą­dać w stro­nę Bez­ład­nie Roz­rzu­co­nych Spraw. Licze­nie na to, że ktoś je pozbie­ra to myśle­nie rodem z przed­szko­la. W każ­dym z nas jest kawa­łek dziec­ka. Chwi­lo­wo jed­nak waż­na jest obec­ność Moje­go Pisa­nia. Z tej rado­ści zaku­pi­łem nawet pre­zent dla Moje­go Pisa­nia w posta­ci acse­tycz­nej apli­ka­cji do pisa­nia. Jak­by moż­na było je prze­ku­pić.

Zna­jąc Moje Pisa­nie, zwi­nie się pew­nie znów za czas jakiś. Wymknie się bla­dym świ­tem jak jed­no­noc­na przy­go­da. Wyko­rzy­stam wieć teraz każ­dą chwi­lę na Moje Pisa­nie.
Wyglą­da na to, że Moje Foto­gra­fo­wa­nie jest mniej kapry­śne i potra­fi prze­ska­ki­wać ogro­dze­nia.

Zobacz cały wpisNapisane przez w

JimB40's Adventures - Krutynia

What hap­pens when three pho­to­gra­phers deci­de to go down Kru­ty­nia River by kay­aks? Well you can see by your­self. Three came­ras were sho­oting almost con­stan­tly . They were put over and under the water. For fun and to memo­ry few sunn­ny days in July. That was my first long Vespa trip. Roads in Gre­at Mazu­rian Lakes area were won­der­ful, so that was a real ple­asu­re to use my sco­ot. And all of this becau­se Poland is love­ly pla­ce. Thanks GrzegorzAnastasia for won­der­ful time spent toge­ther.

Co się sta­nie kie­dy trój­ka foto­gra­fów posta­no­wi spły­nąć kaja­ka­mi w dół Kru­ty­ni? Zobacz­cie sami. Trzy apa­ra­ty pra­co­wa­ły nie­stru­dze­nie. Nad i pod wodą. Dla zaba­wy i pamiąt­ki po jedy­nych w lip­cu sło­necz­nych dniach. To była pierw­sza dłuż­sza wypra­wa na mojej Vespie. Dro­gi na w rejo­nie Wiel­kich Jezior Mazur­skich były cudow­ne, więc z przy­jem­no­ścią mkną­łem na dwóch kół­kach. Wszyst­ko to, ponie­waż Pol­ska pięk­nym miej­scem jest. Dzię­ki GrzesiekAnastazja za cudow­nie spę­dzo­ny wspól­nie czas.


Zobacz cały wpisNapisane przez w

True Stories - Headless is costless?

This is oldie but gol­die. Still apply for any­one using low fare air­li­nes. Like me. 🙂

Zobacz cały wpisNapisane przez w

JimB40's Shoots of Life - June 2011



June comes with sum­mer. Vege­ta­bles start to taste pro­per­ly. Girls start to attract with airy clo­thes. My favo­uri­te zodiac people can­cers cele­bra­te birth. Scho­ol ends and vaca­tion starts. Two-whe­eling almost eve­ry­day. Last bar­camps. Wed­ding season at its peak. Making pro­gress with guitar. Meeting new fasci­na­ting people. Disco­ve­ring new pla­ces to have a cof­fee in my city.
Thank You, and you June.

Zobacz cały wpisNapisane przez w

JimB40 lubi czytać ksiazki


Czas otwo­rzyć czytelnię. Jeśli nie masz ocho­ty czy­tać o czy­ta­niu kli­kaj i zobacz jakie książ­ki pole­cam. Ksią­żek któ­re uwa­żam za war­to­ścio­we jest spo­ro, więc co jakiś czas wir­tu­al­na biblio­te­ka będzie się powięk­szać. Tym­cza­sem tro­chę moich prze­my­śleń w tema­cie ksią­żek i czy­ta­nia.

Robert zawsze czy­tał i to dużo. Czy­ta­nie było od dzie­ciń­stwa moim ulu­bio­nym zaję­ciem. W kuc­ki na fote­lu albo w innej dziw­nej pozy­cji. Z wstrzy­ma­nym odde­chem albo bez jedze­nia przez kil­ka godzin. Jeże­li książ­ka była napraw­dę dobra nie sta­no­wi­ło dla mnie żad­ne­go pro­ble­mu, żeby zarwać noc i zamknąć prze­czy­ta­ną książ­kę nad ranem. Mówię oczy­wi­ście o bele­try­sty­ce, któ­ra wcią­ga­ła mnie tak, że zapo­mi­na­łem o całym świe­cie wko­ło. Dzi­siaj czy­ta­nie bel­try­sty­ki w dziw­nych pozy­cjach prze­ję­ła cór­ka. 🙂 Mniej wie­cej w tym samym sty­lu. Saga „Zmierzch” zaję­ła jej w sumie coś koła tygo­dnia.

Czy­ta­nie roz­wi­ja wyobraź­nię. Tyl­ko lub aż z tego powo­du, war­to czy­tać zamiast oglą­dać. Aktu­al­na powszech­na moda na wybie­ra­nie wizu­al­ne­go prze­ka­zu to prze­cież akcep­ta­cja czy­jeś wizji, któ­ra nie koniecz­nie musi być toż­sa­ma z naszą wła­sną. Nauczy­ciel w szko­le śred­niej zwykł mawiać: „Orga­ny nie będą­ce w uży­ciu zani­ka­ją. Doty­czy to rów­nież mózgu”. Po latach roz­sze­rzy­łem to spo­strze­że­nie i wiem, że doty­czy rów­nież wyobraź­ni.

Moje pół­ki w rega­łach więc się ugi­na­ją a listo­nosz mnie nie lubi. Uknuł nawet teo­rię, że ja tak spe­cjal­nie, żeby on miał cięż­szą pra­cę. Co jest takie­go w książ­kach papie­ro­wych, że akcep­tu­je prze­no­sze­nie kilo­gra­mów przy kolej­nej prze­pro­wadz­ce? Prze­pro­wa­dza­łem się kil­ka­na­ście razy więc to chy­ba miłość. 🙂 I zasad­ni­czo moż­na temat zakoń­czyć, gdy­by nie to, że jest jesz­cze parę innych powo­dów. (więcej…)

Zobacz cały wpisNapisane przez w

JimB40's Shoots of Life - May 2011

Time goes ahe­ad with con­stant spe­ed whi­le I try to catch it in pic­tu­res and keep fore­ver.

May. End of spring with the sum­mer aro­und the cor­ner. Star­tup events. Stu­dio works. Busi­ness & mar­ke­ting cour­se. Still lots of people aro­und. Thank you for being part of my life.

Che­ers

Zobacz cały wpisNapisane przez w

Jak się zaczyna palić papierosy

Robert, Anglia, chło­pa­ki, ogó­rek i papie­ros

Dla­cze­go o tym piszę? Bo wszy­scy piszą jak rzu­cić. Dobra, będzie o też o rzu­ca­niu. Napi­szę o tym bo mam prak­ty­kę, rzu­ca­łem już wie­le razy 😉 Poważ­niej zaś, rzu­ce­nie pale­nia jest jed­ną z rze­czy, któ­re zali­czam do swo­ich życio­wych suk­ce­sów (nie palę czwar­ty rok). Jest rów­nież dla mnie potwier­dze­niem, że ele­men­tem suk­ce­su jest poraż­ka. W koń­cu zaś mam chęć podzie­le­nia się wie­dzą, iż to co ser­wu­ją nam rekla­my w tema­cie sku­tecz­no­ści sprze­da­wa­nych spe­cy­fi­ków to nawet nie jest pół praw­dy.

Dziś z per­spek­ty­wy cza­su moje pale­nie papie­ro­sów wyda­je mi się nie­re­al­ne. Są jed­nak zdję­cia. Eh te zdję­cia. Histo­ria ma swój uro­czy począ­tek w mło­do­ści zwa­nej przez nie­któ­rych “zna­nych i lubia­nych” dur­no­ścią. Wiem, wiem .. dale­ko się­gam. No cóż pali­łem bez mała pięt­na­ście lat. Bez kon­tek­stu, meto­da rzu­ca­nia choć sku­tecz­na może nie być zro­zu­mia­ła. Poza tym chcę opo­wie­dzieć jak to się zaczę­ło a Ty prze­cież masz moż­li­wość omi­nię­cia tego wpi­su. 🙂

Początki

Były to lata dzie­więć­dzie­sią­te. Poje­cha­li­śmy jako mło­dzi i nie­opie­rze­ni życio­wo ludzie zara­biać porząd­ną kasę w twar­dej walu­cie na Wyspach Bry­tyj­skich. Cóż wiel­kie­go powie­cie. Dzi­siaj nic. Poziom adre­na­li­ny jak w cza­sie podró­ży auto­bu­sem rela­cji War­sza­wa-Radom. Wte­dy jed­nak było ina­czej. Począw­szy od lotu same­mu, za gra­ni­cę wciąż pach­ną­cej komu­ną Pol­ski, przez kapry­śne­go imi­gra­tion offi­ce­r’a po kom­plet­ny brak wie­dzy jak sobie tam pora­dzić. Pamię­tam jed­nak, że Heath­row zja­wi­ło mi się jak sło­necz­ny wio­sen­ny pora­nek w par­ku, po mie­sią­cu sie­dze­nia w piw­ni­cy bez świa­ta. Wszyst­ko było takie świe­że, fascy­nu­ją­ce i inne. My dla Bry­tyj­czy­ków rów­nież. W koń­cu przy­by­li­śmy zza żela­znej kur­ty­ny. (więcej…)

Zobacz cały wpisNapisane przez w

Ken Robinson o kreatywności

Dwa­dzie­ścia lat temu idąc Rako­wiec­ką zoba­czy­łem na murze gra­fit­ti, któ­re zapa­dło mi na zawsze w pamięć.

Czło­wiek rodzi się mądry a póź­niej idzie do szko­ły.

Wte­dy sta­no­wi­ło dla mnie wyraz bun­tu prze­ciw obo­wiąz­kom i wyko­ny­wa­niu wie­lu nie­lo­gicz­nych pole­ceń.
Szes­na­ście lat póź­niej obej­rza­łem pre­zen­ta­cję Kena Robin­so­na i zna­cze­nie graf­fi­ti nabra­ło innej per­spek­ty­wy.

  • Dla­cze­go przed­mio­ty arty­stycz­ne są na jed­nym z osta­nich miejsc w hie­rar­chii naucza­nia?
    Nic w życiu nie dało mi wię­cej w zakre­sie roz­wo­ju niż foto­gra­fia.
  • Nie mamy bla­de­go poję­cia jak będzie wyglą­dał świat za 30 lat ale naucza­my na tę oko­licz­ność zawzię­cie.
    Wiek­szość wie­dzy spe­cja­li­stycz­nej z tech­ni­kum leży w koszu.
  • Wykształ­ce­nie w dzi­siej­szych cza­sach zde­wa­lu­owa­ło się. Zna­czy mniej niż daw­niej i dużo mniej gwa­ran­tu­je.
    Jakoś gło­śno ostat­nio w gaze­tach, że strasz­nie dużo bez­ro­bot­nych i sfru­sto­wa­nych magi­strów.
  • Od naj­młod­szych lat szko­ły pięt­nu­ją poraż­ki.
    Jak widzę mło­dą mat­kę któ­ra bie­ga krok w krok za pię­cio­lat­kiem po pla­cu zabaw wiem, że two­rzy kale­kę. Temat doty­czy rów­nież mło­dych przed­się­bior­ców w strar­tu­p’ach, Poraż­ka zaś jest waż­nym ele­men­tem osią­ga­nia suk­ce­su. Dopie­ro posma­ko­wa­nie poraż­ki pozwo­li­ło mi się delek­to­wać sukcesem.

TED.com jest w moich zakład­kach od daw­na. Rów­nież dla­te­go, że idea sze­rze­nia wie­dzy jest mi bli­ska. W tej chwi­li ilość pre­zen­to­wa­nych pomy­słów i wie­dzy na TED jest ogrom­na. Jed­nak do tej pre­zen­ta­cji wra­cam czę­sto i pole­cam wie­lu oso­bom w roz­mo­wach. Pomi­ja­jąc wro­dzo­ną umie­jęt­ność Robin­so­na do wpro­wa­dza­nia słu­cha­czy w dobry nastrój, zada­je on bar­dzo dobre pytania i otwie­ra oczy na wie­le spraw.

Teraz już Ken Robin­son o zabi­ja­niu kre­atyw­no­ści przez szkol­nic­two.

Link do prezentacji na YouTube.

Z jakie­goś powo­du ory­gi­nal­ny film z TED nie wyświe­tla się u mnie na blo­gu.
Jeże­li potrze­bu­je­cie języ­ka ojczy­ste­go to zamiesz­czam link do wersji z polskimi napisami na TED.com

Do wpi­su zmo­ty­wo­wał mnie Krzysztof Trznadel, któ­re­go przy tej oka­zji pozdra­wiam.

Zobacz cały wpisNapisane przez w

JimB40's Shoots of Life - April 2011

Ano­ther month pas­sed. Spring in a mid­dle of its age. The best age. 🙂
Lots of people aro­und. If you were part of my life thank you for making it bet­ter or wor­se.
Becau­se unac­cep­ta­ble thing is indif­fe­ren­ce. Isn’t it?

Che­ers

Zobacz cały wpisNapisane przez w