O kredycie (z nazwy) hipotecznym - część 4

Jeśli chcesz prze­czy­tać od począt­ku, tutaj znaj­dziesz część 1

W poło­wie 2008 zbie­ram dalej pra­co­wi­cie papie­ry a bank co chwi­la wymy­śla kolej­ne nie­zbęd­ne. Wku­rza­ją mnie na tyle, że pisze nawet pismo w sty­lu „O co kaman” popa­trz­cie na histo­rię dobre­go klien­ta. Gro­chem o ścia­nę. Zaczy­nam rozu­mieć, że bez „dobre­go ducha” wewnątrz może się nie udać. I tu w sukurs przy­cho­dzi moja chęć do poma­ga­nia. Ze wzglę­du na czę­ste spo­tka­nia z pra­cu­ją­cą wte­dy w ban­ku Basią roz­mo­wy cza­sem zaha­cza­ją o poza-finan­so­we tema­ty. Opo­wia­da mi że się nie wyra­bia z robo­tą, więc na kolej­ne spo­tka­nie przy­no­szę książ­kę Dawi­da Alle­na „Get things done”. To i jesz­cze kil­ka innych małych gestów powo­du­je, że spra­wy papie­ro­we zaczy­na­ją iść lepiej.

To jest wpis na temat kre­dy­tu ale życio­wa sytu­acja powo­du­je, że ina­czej zaczy­nam patrzeć na wie­le rze­czy. Przy­glą­dam się sobie z boku i zaglą­dam do wnę­trza. We wrze­śniu 2008 jadę do Pozna­nia zro­bić test MBTI, o którym piszę tutaj. Przy oka­zji testu Mag­da pro­po­nu­je mi wyjazd do ich cha­ty w Biesz­cza­dach. Począt­ko­wo scep­tycz­nie nasta­wio­ny decy­du­je się jed­nak poje­chać z tru­dem omi­ja­jąc wszyst­kie „dla­cze­go nie mogę z Tobą poje­chać?” od bli­skich. Sie­dzę tam tydzień, spę­dza­jąc czas z rodzi­ca­mi Mag­dy. Słu­cham opo­wie­ści jak to było napraw­dę z zabój­stwem gen. Świer­czew­skie­go i co to była akcja Wisła. Zbie­ram grzy­by, foto­gra­fu­ję i cho­dzę na spa­ce­ry po obsy­pa­nych kolo­ra­mi wcze­snej jesie­ni Biesz­cza­dach.


Na jed­nym ze spa­ce­rów myśli wra­ca­ją do kre­dy­tu i wte­dy sły­szę cichy acz wyraź­ny głos. „Mam w dupie ewen­tu­al­ne zyski. Pod­ję­te nie­świa­do­mie ryzy­ko jest za duże dla Cie­bie Robert, a stres zbie­ra za duże żni­wo.” Scho­dząc do cha­ty kla­row­nie już wiem co mam zro­bić.
W mię­dzy­cza­sie dosta­ję SMS o tre­ści „CHF 2,01 :)”

Parę dni póź­niej wra­cam do War­sza­wy i oka­zu­je, że nastą­pi­ła duża korek­ta a fra­nek kosz­tu­je znów 2,2 zł. I tu poja­wia się to z czym mają do czy­nie­nia wszy­scy gra­cze. Wąt­pli­wo­ści spo­wo­do­wa­ne szu­mem infor­ma­cyj­nym. W War­sza­wie zaczy­na do mnie docie­rać mnó­stwo nie­jed­no­znacz­nych infor­ma­cji. „To już duża korek­ta”. „Tyl­ko chwi­lo­wa, na hory­zon­cie unia walu­to­wa” itp., itd. Cho­le­ra wzro­sło do 2,25 cze­kać na 2,2? Czy pora­dze sobie z więk­szym obcią­że­niem w zło­tów­kach. Czy WIBOR będzie wzra­stać zamiast spa­dać. Przyj­mie­my Euro w Pol­sce? Jeśli tak to kie­dy i po jakim kur­sie?. Wię­cej pytań niż odpo­wie­dzi. Szum zagłu­sza kla­row­ny głos z biesz­czadz­kiej poło­ni­ny.

Wte­dy przy­po­mnia­łem sobie, że kie­dyś dla roz­ryw­ki cho­dzi­li­śmy na tor Słu­że­wiec­ki oglą­dać wyści­gi kon­ne. Moż­na tam zagrać. Nasz zna­jo­my miał ogrom­ną wie­dzę na temat star­tu­ją­cych koni i w domu zazna­czał na pro­gra­mie gonitw swo­je typy. Kie­dyś dla zaba­wy popro­si­łem czy mogę obsta­wić to co wyty­po­wał. Mini­mal­ne staw­ki. Nie­trud­no się domy­śleć, że z kasy ode­bra­łem wygra­ną ale ze zdzi­wie­niem odkry­łem, że on nie. Przed wyści­ga­mi gra­cze prze­ści­ga­ją się w dostar­cza­niu rewe­la­cji typu „mam pew­ną infor­ma­cję, że goni­twa jest usta­wio­na i wygra koń XYZ”. No i nasz zna­jo­my robił korek­ty wła­snych typów.

Przede mną dwa moni­to­ry na któ­rych od kil­ku dni mru­ga­ją wszyst­kie moż­li­we wykre­sy i infor­ma­cje z ryn­ku walut. W ręku trzy­mam mone­tę. Przy­glą­dam się jej chwi­lę i spraw­nym ude­rze­niem kciu­ka wypra­wiam ją w ruch obro­to­wy. „Orzeł prze­wa­lu­to­wu­je, resz­ka cze­kam do jutra”. Mone­ta lądu­je na lewej dło­ni przy­kry­ta pra­wą. Bio­rę głę­bo­ki oddech i pod­no­szę dłoń. Orzeł. Przy­cho­dzi fala irra­cjo­nal­ne­go stra­chu ale zamy­kam oczy i mówię sobie w myślach „tak zde­cy­do­wa­łeś Robert zaufaj sobie…”. Szyb­ko wybie­ram numer na tele­fo­nie.
— „Pani Basiu skła­dam dys­po­zy­cję prze­wa­lu­to­wa­nia”.
— „Jest Pan pewien? Od wczo­raj był duży skok w górę. Powin­no za chwi­le odbić się w dół”.
No żesz w mor­dę — prze­bie­ga myśl — oczy­wi­ście że nie jestem pewien. Bio­rę powtór­nie głę­bo­ki oddech patrząc raz jesz­cze na na mone­tę.
— „Tak jestem pewien”

Jakiś czas póź­niej zaczy­nam lepiej spać. Co praw­da kwo­ta kapi­ta­łu w zło­tów­kach jest więk­sza niż zakła­da­łem ale nie reagu­je ner­wo­wo na każ­dą infor­ma­cję o zmia­nie kur­sów. Dokład­nie rzecz bio­rąc w ogó­le ich nie spraw­dzam. Decy­zja pod­ję­ta.

Epilog

W listo­pa­dzie dzwo­nię do ban­ku w jakiejś spra­wie:
— „Skąd Pan wie­dział?” — pyta mnie Basia
— „O czym?” — pytam zdzi­wio­ny
— „Widział Pan kurs fran­ka?”
— „No oczy­wi­ście że nie” — odpo­wia­dam śmie­jąc się — „Po to zro­bi­łem prze­wa­lu­to­wa­nie żeby go nie oglą­dać”
— „To niech Pan spraw­dzi”
Spraw­dzam trzy razy. Ekran nie kła­mie: 2.75

Szczę­ka mi opa­da a w cie­le poja­wia się echo stre­su, któ­ry bar­dziej lub mniej towa­rzy­szył mi przez sie­dem lat. Oka­zu­je się, że „Sza­cow­ni Ame­ry­kań­scy Ban­kie­rzy” oszu­ki­wa­li na potę­gę w tema­cie jako­ści kre­dy­tów hipo­tecz­nych. Hasło klucz sub-pri­me. Były one tak gów­nia­ne, że smród roz­no­sił się na wie­le mil. Co powie­cie na kre­dyt hipo­tecz­ny na psa? Nic to jed­nak kie­dy chci­wość gra pierw­sze skrzyp­ce. Pako­wa­li je w trzy papier­ki w zło­tym kolo­rze i sprze­da­wa­li dalej jako deli­cje. Wypra­co­wa­ne wcze­śniej zaufa­nie powo­do­wa­ło, że papier­ka nikt nie odwi­jał. Roz­wi­ja­ją­cy się w bły­ska­wicz­nym tem­pie Inter­net umoż­li­wił ści­ślej­sze połą­cze­nie świa­ta finan­sów więc chęt­ni na kup­no deli­cji byli w każ­dym zakąt­ku świa­ta. W koń­cu ktoś zaj­rzał do środ­ka a kry­zys tym wywo­ła­ny do dziś odbi­ja się czkaw­ką jak zie­mia dłu­ga i sze­ro­ka. Nor­mal­nie oszu­ka­ni zbie­ra­li się żeby spra­wić oszu­stom łomot, ale kto pod­sko­czy super mocar­stwu? Pole­cam film „Big short”.

Przez kolej­ne lata WIBOR suk­ce­syw­nie spa­dał i już po dwóch latach (o ile dobrze pamię­tam) rata zło­tów­ko­wa była na pozio­mie poprzed­niej raty kre­dy­tu deno­mi­no­wa­ne­go w walu­tach. Do dziś nie przy­ję­li­śmy Euro jako swo­jej walu­ty a frank nie wró­cił nigdy do pozio­mu z 2008 roku. Z per­spek­ty­wy 2020 wyglą­da to jasno i kla­row­nie. Z per­spek­ty­wy 2006–2007 wyglą­da­ło to tak samo jak dzi­siaj wyglą­da pro­gno­zo­wa­nie co będzie w roku 2033.
A pro­pos, wie ktoś coś na sto pro­cent jak to będzie za 13 lat? 🙂

Czas na podsumowanie.

KarmaEquity
Wpis niniej­szy dedy­ku­ję Basi, bez zaan­ga­żo­wa­nia któ­rej miał­bym dzi­siaj zde­cy­do­wa­nie mniej zado­wo­lo­ną minę.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Na razie brak komentarzy.

Zostaw odpowiedź