Grudniowa sesja z Weroniką dała mi impuls do poszukiwania wiedzy w formie praktyki. Szkoleń co nie miara, a wiedzy o ich jakości niewiele. Przypomniałem sobie więc powiedzenie, że jak uczyć się to tylko od najlepszych. Uwagę moją niebawem przyciągnęło ogłoszenie o pierwszej edycji warsztatów mistrzowskich w temacie portret i fotografia ekspresyjna. Powadzone miało być przez Mariana Schmidt’a szefa Warszawskiej Szkoły Fotograficznej. Ponieważ była to pierwsza edycja, promocyjna cena w wysokości 450 zł również zachęcała. I tak ostatni syczniowy weekend spędziłem nieopodal warszawskiego Torwaru.
Piątek
Wykład z teorii. Nastawiony na zajęcia praktyczne i głodny pracy w studio potraktowałem go jako konieczność. Już na samym początku okazało się ze niesłusznie. Przede wszystkim wykładowca, który przekazał i pokazał to czego do tej pory nie znalazłem w książkach.
“Naciskasz migawkę wtedy kiedy czujesz, że warto”
„Świadomość fotografa potrafi zabić zdjęcie”
No proszę czyli moja intuicja nie zawodzi. Warto jednak było usłyszeć to od autorytetu. To trochę jak z przepisem na dobrą potrawę. Ile tej soli? Dokładnie tyle, żeby Tobie albo innym smakowało. Dodatkowo oczywiście dużo wartościowej wiedzy. Aktywne oko, zasady kompozycji, bariera prywatności itd.
“Czasem jest tak, że przyjdziesz na zdjęcia a zdjęć nie będzie. Nie dobry stan psychiczny Twój albo modela”. Skąd ja to znam?…
Sobota
Znów teoria plus oglądamy zdjęcia i malarstwo. “Najlepszą metodą nauki jest kopiowanie”. Herezja? Ależ skąd. Mój ulubiony Vettriano tak właśnie zaczynał. A kogo kopiować? „Tylko i wyłącznie najlepszych”. To też wiedziałem podświadomie. Dlatego ostatnia moja wizyta w National Gallery trwała 3 razy dłużej niż planowałem.
Po części teoretycznej przyszedł czas coś przekąsić i rozpocząć część praktyczną. W wyniku przetasowań wylądowałem w grupie zaawansowanej, co powodowało lekki dyskomfort, biorąc pod uwagę rzeczywiste zaawansowanie. Wiedza co znaczy „przymknąć przesłonę” musiała chwilowo wystarczyć. Drugim negatywnym aspektem był całkowity brak kobiet w grupie. Lubię obserwować jak kobiety fotografują ludzi. Można wiele podpatrzeć. Fotografia ludzi to jednak sfera emocji a tam kobiety maja ewidentny handicap. Faceci za to uwielbiają się chwalić. Stad też nie bardzo się zdziwiłem męskim składem grupy profesjonalistów. Fotografowanie czas było zacząć.
Tomek
Trener i coach. Fotografowaliśmy modeli w parach (pozdrowienia Sebastian) jeden prowadził rozmowę drugi fotografował. Było trochę prościej. Przy mniejszych umiejętnościach jednoczesne fotografowanie i prowadzenie w miarę inteligentnej dyskusji jest nie lada wyzwaniem. Dla mnie dodatkowo utrudnieniem jest kadrowanie lewym okiem. Powoduje to że jestem totalnie “za” aparatem i słabo mnie słychać. Muszę więć albo podnosić głos albo odrywać aparat od oka czego nie lubię. Nasz model być może z racji zawodu a być może z racji charakteru, emanował dowolnego rodzaju emocjami . Nie pytajcie o czym była rozmowa. Ja tylko naciskałem spust migawki, ciesząc się jak dziecko. Trudno było powiedziec kto kogo „prowadził” emocjonalnie. Zabawa dla obu stron była jednak przednia.
Metoda Stanisławskiego
Marian Schmidt zaprezentował praktycznie metodę Stanisławskiego. Okazuje się, że doprowadzenie kobiety do płaczu nie wymaga rozrzucania skarpetek na prawo i lewo. 😉 Wymaga za to ciszy i skupienia. Skierowania myśli modela na odpowiednie wspomnienia i emocje. Na prośbę modelki nie publikuję tych zdjęć. Chwilę później kolejne prezentacja przebiegała nieco spokojniej. Cichy tryb robienia zdjęć to skarb.
Jola
Miałem okazję zamienić słowo przed sesją, na korytarzu. Więc wiedziałem minimalne co nieco. Mnie przynajmniej ułatwia to fotografowanie. Zaczęło sie obiecująco a skończyło … przed czasem. Podobno zdarza się nawet najlepszym. 🙂 Ile czasu jesteście w stanie patrzeć komuś prosto w oczy? Tępo pewnie i trzy dni. Fotograf patrzy jednak świadomie. Model też. No właśnie. Moja córka wytrzymuje jakieś 15 sekund. Wszystko jest lepsze nawet stanie w kącie. Fotografując pojedynczą osobę zawsze tworzy się relacja. Dla mnie oznacza to odpływ energii. O wydatkowaniu energii w zależności o typu osobowości niebawem przy okazji WARP4. Tak czy owak, przy którymś kolejnym głębokim spojrzeniu na wprost w mój obiektyw, złożyłem broń i poszedłem mentalnie od-wentylować do domu. Tak się bowiem składało, że czas zajęć w tym dniu dobiegł końca.
Niedziela
Zaczęła się przeglądaniem zdjęć z dnia poprzedniego. Krótka prezentacja paru prac z oceną prowadzącego. Bardzo wartościowa sprawa. Można też zobaczyć jak inni widzieli dokładnie to samo. Ale inaczej. Grupa już bardziej na luzie, bo poprzedniego dnia nastąpiła przecież wstępna integracja. Na rozgrzewkę pozował jeden z studentów WSF. Na szybko zrobiłem zdjęcia, w czasie gdy przygotowywał się do fotografowania ktoś z grupy. Wciąż mam nieodparte wrażenie, że zrobienie naturalnego zdjęcia w sesji z marszu to zadanie dla wyjątkowo zdolnych lub bezczelnych. Podczas gdy taki cicho-ciemny strzał z boku w pięć sekund ogarnia temat.
Anastazja
Przed obiektywem pojawia się zapowiedziana profesjonalna modelka Anastazja. Doświadczam efektu szklanej szyby. Zero kontaktu. Zero emocji. Wysublimowana forma i nic poza tym. Nie bardzo mam wiedzę i pomysł jak się przebić. Nie bardzo też mam ochotę. Pstrykam parę fotek i odpadam. Mentalnie nie widzę różnicy do fotografowania nieruchomych przedmiotów. Jak się później okazało co przytomniejsi zamiast ekspresji ćwiczyli zdjęcia reklamowe. Zaczynam rozumieć fakt, że profesjonalny fotograf to człowiek, który właśnie w tak “niesprzyjających” warunkach znajdzie sposób na osiągnięcie założonego celu.
Ponieważ grupy są duże (dziesięć osób) więc w trakcie pracy innych robię trochę backstage’u . Nie za dużo bo wydaje mi się, że w tego typu warsztatach jest on przeszkadzający. Strzelające 3 czy 4 aparaty “z tyłu” tworzą efekt bazaru. Mój Canon Marek Drugi pokazuje swoje możliwości. ISO 3200 jest w pełni używalne.
Rodzinka
W studio pojawiła się małżeństwo z dzieckiem. Radochy było co nie miara. Nie potrzeba było żadnej metody. Wystarczyła mama albo tata. Przeskok ze statycznych modeli na pełnię ruchu był na tyle gwałtowny, że trafiłem tylko kilka fotek.
Spostrzeżenia
Uczestnicząc zawodowo w organizowaniu imprez wychwyciłem oczywiście kilka tematów, które irytowały.
Brak pełnej informacji. Uczestnicy imprez zaakceptują zwykle bardzo dużo o ile są poinformaowani.
Drugi dzień był bez cateringu. Na głodniaka cały dzień to słaby pomysł. Sytuację uratowała dalekowschodnia kuchnia w pobliżu.
Czy trzeba przyjść z własnym sprzętem i jakim warto poinformować wcześniej. Nie będzie wtedy tematu brakującej kostki.
Warsztaty cieszyły się dużym zainteresowaniem więc grupy były trzy a mistrz jeden. Asystent w studio miał dużą wiedzę o fotografii, ale jak sam twierdził szefowi w paradę wchodzić nie będzie. Z jednej strony dobrze z drugiej strony uczestnik raczej nie skoryguje sam własnych błędów. Przestoje, w których sami wymyślaliśmy co mamy robić lub strzelaliśmy fotki “jak zwykle“ lub „jak nam się wydawało” były dezorientujące. Być może jako grupa profesjonalna nie wymagalismy pomocy. Następnym razem robię za laika. 😉
Organizując imprezę płatną warto się zdecydować co jest korzyścią podstawową. Zadowolenie uczestników, którzy rozpropagują temat pocztą pantoflową czy też film reklamowy, którym sami będziemy się reklamować. Tekst ”proszę robić zdjęcia ale nie wchodzić w kamerę” rozbawił nie tylko mnie. Wielki statyw z wielką kamerą, w małym studio z 12 osobami dawał poczucie wielkiej sprawy.
Nie były to jednak rzeczy dyskwalifikujące imprezę. W przerwie rozdano ankiety więc kolejna edycja (droższa o 200 zł) z pewnością była pozbawiona tych drobnych mankamentów.
Podsumowanie
Dostałem klarowne potwierdzenie, że fotografia ludzi nierozerwalnie łączy się z psychologią. Zobaczyłem jak można założyć druga maskę i stworzyć barierę absolutną oraz to jak można zdjąć tą pierwszą publicznie się odkrywając. Wiem, że fotografując „close-and-personal” oddaję energię która nie jest nieograniczona. Szczęśliwe i rozbrykane dziecko jest zdecydowanie bardziej wymagające niż szczęśliwy i rozbrykany dorosły.
Warsztaty zaliczyłem do udanych. Przydatne informacje. Inspirujący prowadzący. Ciekawe modele i modelki, których pozdrawiam i dziękuję. Poznani nowi ludzie.
Czyli efektywnie spędzony weekend i dobra zabawa. To przecież miedzy innymi dlatego, inwestuję swój czas w fototgrafię.
Wiedziałem też, że kolejny raz poprzeczkę postawię wyżej.
